poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rower Twój wróg! Więc zepchnij go z drogi!

Zdaję sobie sprawę, że w Polsce aż roi się od niedouczonych, agresywnych i często pijanych kierowców.
Większa część użytkowników samochodów nie zwraca uwagi na nic poza swoimi czterema literami, kierownicą no i lusterkiem, które w głównej mierze służy do poprawiania sobie fryzury.
Kraj nasz jest wszem i wobec znany wśród europejczyków z ułańskiej fantazji na drogach.
Jadąc rowerem muszę się jakoś odnaleźć w ich filozofii i zazwyczaj starać się zejść im z drogi niezależnie od pierwszeństwa. Szczególną uwagę zawsze jednak przyciągają u mnie dwa rodzaje kierowców:
Jadący o poranku w ferworze walki i oparów papierosa, przyprawianych popijaną kawą, kierowca auta służbowego. Zwany przedstawicielem handlowym. Osobistość w całości poświęcona kolejnemu spotkaniu nie zważa na nic. Wyprzedzanie na czwartego, wymuszanie pierwszeństwa, czy zwyczajne mijanie na milimetry to dla nich standard. Kilkukrotnie zostałem przez takiego delikwenta potrącony lusterkiem
Druga i zarazem najgroźniejsza jest pani lat 35-60 prowadząca swoje piękne, drogie auto.
Zazwyczaj jest to "bizneswoman", której nikt nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne.
Skrzyżowanie równorzędne jej nie obowiązuje. Ona zawsze ma pierwszeństwo. Spotkanie z rowerem w jej przypadku to zło konieczne: "Po co wy w ogóle wyjeżdżacie na ulice tym czymś" usłyszałem kiedyś od pewnej Pani.
Czy to jest w takim razie wina rowerzystów, że są spychani na drodze, byle tylko nie zaburzali ruchu samochodów?
Sądzę, że u Nas rowerzysta jest po prostu na końcu szarej listy pojazdów jakie kierowca może spotkać na drodze. Tuż za pieszym oczywiście. Kierowcy mówią, że jesteśmy niewidoczni. I oczywiście zgodzę się, że jest sporo osób jeżdżących bez żadnego oświetlenia czy zwykłych odblasków. Jednak jeśli kierowca nie zwraca uwagi na rower, czyli nie ma w swojej świadomości zakodowane, że może ujrzeć rower to i pewnie przelatującego nisko UFO by nie zobaczył.
Jeździłem rowerem we Francji, Hiszpanii, Włoszech i Chorwacji i nigdzie, po prostu nigdzie tam nie zauważyłem takiej ignorancji na rowerzystę jak u nas. Ba! Wywołałem kiedyś korek w Hiszpańskim Alicante bo samochody jadące za mną nie chciały mnie wyprzedzać (wąska, nadmorska droga napchana autami z jednej i drugiej strony). Żebym nie wiem ile się nad tym zastanawiał to nie dojdę do odpowiedzi dlaczego tak jest. Wiele składowych powoduje, że rodzimi kierowcy są mordercami w blaszanych puszkach. Ilość śmiertelnych wypadków jest zatrważająca. I sam codziennie wychodząc na trening zastanawiam się czy spotkam dzisiaj mojego pijanego agresora, który przedwcześnie zabierze mnie do krainy wiecznych łowów.


Nasze media oczywiście całą winę zrzucają na wypływ rowerzystów, którzy w trakcie trwania sezonu ochoczo wylegli na drogi. Drogi które według nich w głównej mierze należą się samochodom. Przecież jadą szybciej, są więksi, rower może równie dobrze jechać chodnikiem lub najlepiej przydrożnym rowem.
Z mojej perspektywy kultura jazdy jest na poziomie zbiornika z gnojówką.
I chyba pozostaje nam jedno, trzeba całą tą sytuację zmienić. Edukacja. Pukam grzecznie w szybe kierowcy, który wymusił na mnie pierwszeństwo na poprzednim skrzyżowaniu.Edukuję.
Informuję każdą Świętą Krowę dumnie krocząca po ścieżce rowerowej, że to jest Droga Rowerowa, a chodnik jest dwa metry w prawo. Edukuję. I być może kolejna z rzędu stresowa sytuacja uświadomi innym użytkownikom dróg, że za chwile znowu może pojawić się facet w obcsłych gaciach na rowerze i zwyczajnie opieprzyć za "manianę", którą odwalają.
Oczywiście raz na jakiś czas możemy się spotkać z impertynentem, który powie nam : "Panie ja bardzo dobrze znam przepisy, ale to nie znaczy, że muszę je traktować poważnie".
I myślę, że ta wypowiedź wiele wyjaśnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ShareThis